|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:26, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Zatem to bardziej sprawa - "by zaiskrzyło jednocześnie po obu stronach" - a Ty od razu - "jakbym nie umiała". To co przychodzi mi do głowy to zwiększyć sobie prawdopodobieństwo spotkania takiej osoby o ile masz na to w tej chwili ochotę (bo czasem człowiek potrzebuje spokoju). U mnie parno, duszno, kropelki potu płyną ludziom po ciałach , rośliny mimo wysokiej temperatury nie tracą turgoru (ludzie tak) .
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
eWua
Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Opole Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:47, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Bruno, wierz mi: mam dosyć bogate życie towarzyskie, ale nikogo nie zamierzam szukać na siłę. Mam przyjaciół, mam znajomych, więc mam z kim spędzać czas
A pogoda idealna do spania - cały dzień pada i dosyć chłodno.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:15, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Wierzę!. Odebrałem Twoje wypowiedzi tak, że w sumie chciała byś się zakochać (czy też nie masz nic przeciwko temu), tyle, że nie trafia się ktoś z kim by ten "specyficzny, wzajemny przepływ" występował. Nie, nie chodziło mi o szukanie kogoś na siłę, czy wypełnianie samotności, czasu (chcę być dobrze zrozumiany) a o zwiększenie prawdopodobieństwa spotkania odpowiednich osób. Co do "szukania na siłę" mam podobne zdanie.
U mnie pochmurno i duszno, aby do nocy , - wtedy będzie już jedynie duszno
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:34, 24 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Link do tekstu o zazdrości i próbach radzenia sobie z nią:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maga
Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:59, 26 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Czytam sobie te Wasze wypowiedzi o zazdrości i wychodzi na to, że większość z nas ma/miała jakiś tam z nią problem, część sobie już z tym poradziła.. I fajnie jest czytać, że jest to do zrobienia, do przepracowania - tylko nikt z Was prawie nie pisze - JAK! Jak sobie radzicie z zazdrością??
Dla mnie osobiście jest to dość istotny temat, bo ta zazdrość (nie tylko moja) mi kiedyś sporo zniszczyła w relacjach. Choć fakt, że akurat w związku niemonogamicznym miałam to nieszczęście trafić na manipulatorów i kłamców.. Dlatego ciekawi mnie, jak sobie z tym radzicie, i na ile jest to realne (zakładając szczerość relacji oczywiście).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 3:17, 27 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Z moich kontaktów, rozmów z ludźmi - na tyle ile znany jest mi temat zazdrości(z praktyki) - wiem, że nie wszyscy sobie z nim radzą. Stąd moja odpowiedź na Twoje pytanie odnośnie realności będzie mało precyzyjna - "to zależy". Mogę napisać tu o sobie, jak z zazdrością było/jest u mnie. Bywałem i bywam zazdrosny - ale na przestrzeni lat zmieniła się ona u mnie "jakościowo". Kiedyś potrafiła mnie "paraliżować" - odbierać jasność myślenia, dzisiaj jest dla mnie sygnałem, że trzeba "zagłębić się w siebie" - teraz nie zajmuję się nią bezpośrednio a jej przyczynami - najczęściej jest to obawa o utratę relacji, miłości osoby, którą kocham, przez którą jestem kochany. Jeśli tak się dzieję staram się rozmawiać zderzając swoje obawy z rzeczywistością. Tak, tu szczerość jest potrzebna i jeszcze coś - zaufanie. Zaufanie co do tego, że mamy do czynienia ze szczerością - zbudowanie jej trwa czasem długo, szczególnie jeśli została wcześniej przez kogoś"nadwątlona". Nie raz jestem męczący - pytając często, utwierdzając się co do czyjegoś stanu uczuć, perspektyw wspólnego bycia razem - ale mówię wtedy - "może to i upierdliwe, ale w ten właśnie sposób m.in. redukuję swoją zazdrość" - zatem rozmow(y)a.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maga
Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 6:43, 27 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Mogę Wam trochę opowiedzieć, jak to u mnie wyglądało? Zazdrość nadal jest dla mnie nieogarniętym tematem i być może łatwiej będzie mi go zrozumieć, jak się tym podzielę..
Wchodząc w swój pierwszy naprawdę ważny związek w pierwszych chwilach był on zupełnie niemonogamiczny i zazdrości we mnie nie było. Lecz trwało to chwilę i zamknęliśmy relację w ramy związku mono. Z automatu pojawiła się też zazdrość (po obu stronach), z tym że ja potrafiłam być 'wierna', a on nie
Następnie byłam w związku otwartym z małżeństwem, gdzie miałam ogromne zaufanie zbudowane na bazie kilku lat przyjaźni i nawet wspólnego pomieszkiwania i ogromne poczucie szczerości.
Jednak w pewnym momencie poczułam, że nie mam realnych podstaw, by ufać (a było to jeszcze w początkowej fazie związku) i od tamtej pory zaczęłam być zazdrosna - o jego erotykę z żoną (i moją przyjaciółką) czy relacje (choćby tylko emocjonalne) z innymi kobietami. nie poradziliśmy sobie z tym - on gorąco zaprzeczał mojej intuicji - że mnie okłamuje. Przez 1,5 roku pracowałam z własną zazdrością, chcąc to w końcu zmienić, bo nie dawałam już rady, a on twierdził, że mam paranoje... Pracowałam, próbowałam, walczyłam - aż do momentu, w którym okazało się , że cała ta jego szczerość jest g..o warta, że moja intuicja się sprawdziła, że oszukiwał i manipulował...
i teraz wiem, że ta zazdrość była potrzebna, bo dzięki niej mogłam się z tego wszystkiego wykaraskać. ale z drugiej strony - brak mi doświadczenia stabilnego związku z gwarancją szczerości..
Moje doświadczenia z zazdrością to cholerna intuicja, że ktoś łamie ustalone reguły gry i przekształca rzeczywistość na własne potrzeby... Brakuje mi "zdrowej" nieuzasadnionej zazdrości w swoim życiorysie..
" Nie raz jestem męczący - pytając często, utwierdzając się co do czyjegoś stanu uczuć, perspektyw wspólnego bycia razem - ale mówię wtedy - "może to i upierdliwe, ale w ten właśnie sposób m.in. redukuję swoją zazdrość" - zatem rozmow(y)a. "
=> Bruno, a nie masz wtedy poczucia, że pewność relacji nie jest w Tobie samym, a na zewnątrz? Że zamiast tworzyć w sobie, opierasz się na innych?
Może to głupie pytanie - przy założeniu szczerości i zaufania w związku, ale jak pisałam powyżej mam trochę 'spaczony' obraz związku niemonogamicznego.. I zawsze próbowałam tak działać, ale zapewnienia osoby, którą kocham były po prostu sprzeczne z moją intuicją..
Ostatnio zmieniony przez Maga dnia Sob 6:53, 27 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:43, 28 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
"=> Bruno, a nie masz wtedy poczucia, że pewność relacji nie jest w Tobie samym, a na zewnątrz? Że zamiast tworzyć w sobie, opierasz się na innych? "
Zastanawiałem się na Twoim pytaniem - nie jest głupie. Kiedy jestem w relacji (nawet z jedną osobą) już w tym momencie nie wszystko zależy ode mnie. Pogodziłem się z tym, że nie na wszystko mam wpływ - tak po prostu jest. U mnie jest to dynamiczne, żywe - stąd nie wiem jakie będzie jutro. Pewny jestem swojej miłości (na ile można) - przyjaźni (jaka nawiązuje się w relacji), ale trwałość formy związku? Nie wszystko zależy ode mnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maga
Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:28, 28 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, i zgadzam się z tym. Ja także każdego dnia na nowo podejmuję decyzję, czy nadal chcę być, i w jakiej formie... (jeśli to właśnie miałeś na myśli).
Tylko nigdy nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, gdzie jest granica - kiedy tego typu pytanie (utwierdzanie się w decyzjach na bazie słów/czynów drugiej (trzeciej/czwartej/..) osoby) jest po prostu pozytywnym zaufaniem, a kiedy jest już naiwnym szukaniem odpowiedzi poza samym sobą..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:35, 28 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
"Rozumiem, i zgadzam się z tym. Ja także każdego dnia na nowo podejmuję decyzję, czy nadal chcę być, i w jakiej formie... (jeśli to właśnie miałeś na myśli). "
Miałem na myśli decyzje i postanowienia innych - czyli to co nie zależy ode mnie (w każdym razie co do samych decyzji. Pośrednio to jaki jestem i co robię wpływa na te decyzje - jednak pośrednio i przecież nie tylko to na nie wpływa.) Ja przy swoich trwam - tu jestem zdeterminowany i wierny (dopóki inne silne racje tego nie zmienią - nie jestem fanatyczny), przemyślałem to, jest to zgodne z tym co czuję, odczuwam (dopóki kocham (!), nie mam tu na myśli namiętności, która zgodnie ze swoją naturą wygasa lub zmienia swoją intensywność - co jest często odczytywane jako wygaśnięcie miłości. Dla mnie miłość to coś (znacznie) więcej niż namiętność. Namiętność nie wyczerpuje zjawiska miłości). Nie chcę jednak by było to sprzeczne z tym co czuje osoba, z którą chcę pozostawać w relacji - kocham ją - pragnę jej dobra i szczęścia nie mniej jak swojego. Oboje mamy do niego prawo.
Nawet w związkach poli relacja z każdą osobą jest indywidualna (ja w każdym razie tak to czuję, odczuwam).
"Tylko nigdy nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, gdzie jest granica - kiedy tego typu pytanie (utwierdzanie się w decyzjach na bazie słów/czynów drugiej (trzeciej/czwartej/..) osoby) jest po prostu pozytywnym zaufaniem, a kiedy jest już naiwnym szukaniem odpowiedzi poza samym sobą.."
Oczywiście chęć do trwania w relacji nie powinna przeczyć (przysłaniać) rzeczywistości - jeśli coś nie wychodzi, to nie wychodzi - i warto "spojrzeć prawdzie w oczy". Nie skazuje mnie to jednak na bierność - przynajmniej część problemów jakie pojawiają się można przy dobrej woli (by zachować relację) obu stron rozwiązać, pokonać. Jestem zwolennikiem tego by walczyć o miłość do końca, jednak z zachowaniem etyki w tym rozsądku (choćby dlatego, by nie zaprzeczyć jakimś działaniem samej miłości jaka łączy mnie z osobą, którą kocham).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:30, 06 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Wracam do tematu. Na dzien dzisiejszy jestem przekonamy, że za zazdrością stoi strach, znane są też jego przyczyny - najcześciej obawa utraty miłości tej konkretnej osoby. Pojawiają się pytania: czym jest taka miłość a "idąc w głąb" co "stoi" za tym strachem? Pewność miłości mimo rozbudowanych relacji często redukuje lub zupełnie znosi zazdrość, możliwa jest kompersja. Przypuszczam, że może stać za tym jakaś pierwotna potrzeba (?potrzeba przynależności wg Maslowa?), w sumie ostracyzm jest bardzo dotkliwa karą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
padlina
Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:14, 26 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Na dzien dzisiejszy jestem przekonamy, że za zazdrością stoi strach |
Absolutnie się z tym zgadzam.
W związku z tym, że niedawno miałem szansę poczuć sporą dawkę zazdrości dorzucę coś od siebie.
Moja dziewczyna ostatnio spędziła 4 tygodnie u rodziny, gdzie również spotykała się z partnerem, z którym związek zaczęła kilka miesięcy temu.
Na początku szalałem z zazdrości, przyzwyczaiłem się do tego, że byłem w związku mono, i miałem uczucie, że coś tracę. Pod koniec tego okresu byłem już stabilny i uczucie agresywnej zazdrości przeszło w coś co można określić jako łagodnę ukłucia zazdrości
Komunikacja okazała się połową sukcesu, drugą połową była analiza mojej zazdrości. Spędziłem sporo czasu myśląc nad tym, czego się boję. Następnie mówiłem o moich obawach dziewczynie, a ona pomagała mi je rozwiać (dostosowując swoje zachowanie w miarę możliwości tak abym czuł się bezpieczny, jak np. częste rozmowy ze mną na komunikatorze, ale przede wszystkim pokazując mi, że mnie kocha i nie zostawi mnie).
Oczywiście na początku okazywało się, że moja zazdrość miała wiele warstw - najpierw o seks, później o namiętność, która była między nimi (porównywałem ich świeży związek, do naszego, starszego i spokojniejszego ), o czas i tak dalej. Wydawało się, że nie będzie końca.
Bardzo pomocne okazały się techniki CBT (Cognitive Behavioral Therapy). Kiedy znałem swoje obawy, za każdym razem kiedy zaczynałem je odczuwać i czułem, że nakręcam gniew, sam sobie udawadniałem, że moje obawy są bezpodstawne.
Do tego zacząłem spędzać więcej czasu bawiąc się, co dawało mi na chwilę odpocząć od walczenia z moim strachem.
Teraz jeszcze czasem poczuję się nieswojo, ale nie jest to uczucie na tyle silne aby mi przeszkadzało i łatwo się go pozbyć kiedy już wiem jak
Cytat: | Przypuszczam, że może stać za tym jakaś pierwotna potrzeba (?potrzeba przynależności wg Maslowa?), w sumie ostracyzm jest bardzo dotkliwa karą. |
Ze swojego doświadczenia i z ostatnio czytanych anglojęzycznych forów podejrzewałbym potrzebę zachowania swojej pozycji w związku. Widziałem kilka przykładów, gdzie w związku poli, osoby będące "secondary" były zazdrosne o innych "secondary", natomiast w ogóle nie były zazdrosne o "primary" partnera.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bruno
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:46, 28 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Mam podobne obserwacje. Ciekawe jest zjawisko kompersji w/przy takich "równoległych" relacjach. Tu ciągle sprawa rozbija się m.in. o (nie)pewność, ale też o aktualnie realizowane pomysły na życie poszczególnych osób. W sumie to wielka sztuka i praca nad sobą by utrzymac zaangażowanie i by zazdrość nie szkodziła. A swoją drogą zazdrość to "Wielka Nauczycielka" .
Ostatnio zmieniony przez Bruno dnia Sob 10:35, 28 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zelpin
Dołączył: 03 Sty 2021
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Katowice Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 3:57, 24 Cze 2021 Temat postu: |
|
|
Jeśli o mnie chodzi i moje spostrzeżenia na temat zazdrości to uważam iż dopóki ktoś nas dobrze traktuje to nie ma prawa wystąpić zazdrość. Dlatego że moim zdaniem zazdrość pojawia się wtedy jeżeli przyzwyczajamy się do dobrego traktowania nas a potem druga osoba przestaje się angażować w naszą relację. Natomiast więcej zaangażowania i uwagi poświęca tej trzeciej osobie. Wtedy pojawia się zazdrość która daje do zrozumienia że osoba na której ci zależy i którą kochasz kogoś innego traktuje lepiej niż ciebie.
Natomiast uważam że jeżeli ktoś potrafi kochać osobę trzecią i czwartą bez straty miłości i zaangażowania dla tej drugiej. Oraz potrafi zrobić tak że dodatkowa miłość z osobą 3 i 4 sprawiają że miłość z osobą 2 rośnie. To wtedy zazdrość nie ma prawa wystąpić. A wy jak uważacie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|